Dziś waga wskazała 48,4kg. No i dobrze, choć mam nadzieję, że tej 8 już zaraz nie będzie. Najpierw ją bardzo chciałam, a gdy już ją 'mam'- już mi ciąży.
Słabo mi dziś od samego rana. Nie miałam siły nawet wstać z łóżka, ale jednak to zrobiłam- bardzo chciałam wejść na wagę. Zjadłam śniadanie- serek wiejski light pomieszany z warzywami i 2 szklanki kakaa. Teraz mnie jeszcze boli żołądek i czuję, że tyję. Genialnie.
Byłam wczoraj u Pani Psycholog. W sumie sama zaczepiła temat jedzenia, no więc powiedziałam wszystko, odpowiadałam. Prosiła mnie, bym narysowała postać- narysowałam kobietę. Jak i rysunek, hahaha. Ramiona wyszły bardzo nieproporcjonalne do całej reszty. Potem narysowałam mężczyznę.
Powiedziała, że mogę dalej nie jeść, ale mam sobie kupić jakieś suplementy z witaminami. Hura!
Jeśli mam być szczera, to nawet ciężko mi to pisać.
Waham się, czy iść na cmentarz, czy nie. Dla mnie cmentarzysko i pójście tam to coś mega intymnego- owszem, rzadko tam bywam, ale jednak. Nie chcę iść z rodziną, nie chcę innych przechodzących obok.... Poza tym boję się tych innych ludzi. Boję się, że zaczną mówić, lub myśleć, jak to ja beznadziejnie wyglądam....
Ech.
Ważne, że zeszczuplałam. :)
Mierzyłam się dziś i wyszło, iż jestem niższa niż pół roku temu. Pół roku temu miałam 164, a teraz mam mieć 0,5mniej. Sama nie wiem. To chyba trochę niemożliwe...?
Dziwnie mi z uczuciem pełnego brzucha, cały wczorajszy dzień był pusty. Owszem, bolał mnie, ale był pusty!
Kupiłam sobie wagę kuchenną.
Wybaczcie chaotyczność notki. Co i już zamykałam oczy, by odpocząć..
EDIT: W komentarzach pytacie o idealną wagę. Nie mam. Chcę mniej, mniej, mniej. Chciałabym dojść do mej najniższej, (ale wiem, że już wtedy może być źle z moim organizmem), ale potem i tak będę chciała mniej. Moją najniższą osiągnęłam 6.12.2008, tak, taki sobie zrobiłam prezent Mikołajkowy. Moja rodzina dopiero wtedy zauważała, ze jest coś nie tak, szczególnie, gdy stanowczo zaprzeczałam, że jestem chuda. Teraz nic. Tylko słyszę, że ładniej wyglądam...
dobrze że opowiedziałaś wszystko pani psycholog, witaminy kup koniecznie bo jesteś słaba, zadbaj o swoje zdrowie... a co do Twojego wzrostu, takie mierzenie się nie jest zbyt dokładne więc się tym nie przejmuj :)
OdpowiedzUsuńjej, 5 lat to już dość spory staż.
OdpowiedzUsuńDążysz do jakiejś określonej wagi czy po prostu oby tylko mniej?
dodam cię do linków, jak będę miała więcej czasu wpadnę i poczytam trochę więcej, bo tak po jednej czy dwóch notkach niewiele o tobie wiem...
jeszcze tu zaglądnę ;)
trzymaj się.
Te pół centymetra różnicy wynika pewnie z tego, że źle przyłożyłaś albo coś, mierzenie się nigdy nie jest zbyt dokładne, a niemożliwe żebyś zmalała ;)
OdpowiedzUsuńNigdzie nie mogę znaleźć informacji o Twoim celu, dążysz w ogóle do jakiejś ustalonej wagi? Tak patrzę na tą Twoją najniższą wagę i okropnie zazdroszczę. Musiałaś wyglądać pięknie! Kiedy to było?
Zapraszam do siebie i będę wpadać ;*
Myślę ,że z tym wzrostem to po prostu błędy pomiaru. A waga ... marzenie! Gratuluję i straaasznie zazdroszczę. Ale martwię się o Ciebie. Dobrze ,że chodzisz do Pani Psycholog , bo ktoś nad Tobą czuwa. Powiedz mi czy rodzina nic nie zauważa?
OdpowiedzUsuńNapisz mi proszę, jak schudłaś tego pamiętnego dnia do 41 kg? To jest tak idealna waga *.*
OdpowiedzUsuńA co do Twojego pomiaru wzrostu, nie przejmuj się tym 0,5 cm, w zależności od pory dnia w jakiej się mierzy wzrost, działa na nas grawitacja. Wyżsi jesteśmy rankiem, a niżsi pod wieczór.
Chudnięcia ;-)
zazdroszczę ci wagi... trzymaj tak dalej :*
OdpowiedzUsuńja też chcę mnieej ale póki co idzie mi średnio :/
powodzenia ; )