Wybaczcie, nie wejdę dziś na Wasze blogi, dziś wieczór zamuły.
Piszecie, że jest dupkiem, świnią... Właśnie nie jest. Jest jednym z najbardziej honorowych chłopaków, jakich miałam okazję spotkać.
Jak na ironię, tamtego dnia napisał do mnie.
Napisał, bym pomogła mu wybrać prezent dla koleżanki. Bym mu poleciła jakąś książkę o..
zaburzeniach łaknieniach.
Cóż za zbieg okoliczności.
Przegadaliśmy pół wieczoru, oczywiście nie tylko na ten temat.
W szkole tłumaczył mi, skąd taki pomysł na prezent- że interesuje się ona psychologią, kiedyś jej dokuczał, a wie, że ja mam takie książki w domu... Od razu przyznał się, że był głupi, ostro jej dogryzając, że żałuje i że wie, że dziewczyn nie można nazywać grubymi, bo nie wiadomo, dokąd to zaprowadzi....
Dziś w szkole też rozmawialiśmy, śmialiśmy się, żartowaliśmy i było, jak zawsze. A nawet lepiej. To pierwsza prośba z jego str skierowana do mnie od tamtej kłótni. Zapytałam o tą dziewczynę.
Właściwie, to mu niechcący przerwałam, gdy zaczynał zdanie i natychmiast się przybliżył, uśmiechnął, że mam dokończyć. Zaczął się śmiać tylko, patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, żartował z tej laski, a ja ciągnęłam dyskretnie temat. Stwierdził, że jest ładna (co w mojej głowie zostało od razu przetransportowane na "chuda"), choć nie rozmawiał z nią za długo. Że nie wie, czy będzie coś z tego więcej, że on ewentualnie nie miałby nic na przeciwko, ale "nie chcę sam nic robić", że to była jednonocna przygoda. I że zaczęła się, jak już mnie nie było.
Potem dodałam, czy wie, kim ona jest. Odpowiedział, że sąsiadką solenizantki. Ja dodałam, że jej przyjaciółką. I że ją znam.
Z uśmiechów, wrócił do poważnej miny i spytał, skąd i jak dobrze. To odpowiedziałam, że poznałam ją na kilku imprezach. I wrócił do uśmiechu, choć już mniejszego, podejrzliwego.
A potem, jak kiedyś dawniej, siedzieliśmy obok siebie na hiszpańskim, coś tam rozmawialiśmy, taka gadka jak na lekcji. Prócz mej koleżanki, która, gdy do kogokolwiek (!) się odezwałam, ona od razu też. Boże, miałam ochotę zamordować! Ale to tak abstrahując od głównego tematu. Pojechałam z nim do galerii handlowej, w sumie, to sam zaproponował swoje towarzystwo. Powiedział, że umówił się tam ze swoją mamą. Po pewnym czasie, gdy się rozdzieliśmy, spotkałam go z mamą. Cały czas się uśmiechał i potem widziałam, że ona też i patrzyła się na mnie ciepłym wzrokiem, gdy ich minęłam ze znajomą.
Całe to wczorajsze zamieszanie związane z nim, moimi myślami, potem rozmową i dzisiejszym dniem, w sumie spędzonym w dużej mierze z nim, sprawiło, że jakoś mi lepiej. Aż się zdobędę na uśmiech, o: :)
Zapewniam Was, że nie jest dupkiem. Może jest ciotą, nie umie się zebrać/zabrać za kogokolwiek, ale nie jest dupkiem. Kto, jak kto, ale nie on. I to potwierdziłaby każda jego koleżanka.
Co u mnie?
Waga stoi.
A ja już 11 dzień bez jedzenia... jutro przyjeżdża wujostwo z Anglii. Panikuję.
Na hiszpańskim są dwie Anie. Ta druga to Ania. Ja zostałam przechrzczona na "Ana". Cudownie.:)
dziwna sytuacja. Ja jednak nie ufałabym tym bardziej że jest taki dobry jak piszesz, bo wtedy rozczarowanie boli podwójnie. Taka już jestem, nie angażuję się. Albo pójdziesz za głosem serca, albo rozsądku. Co będzie silniejsze...
OdpowiedzUsuńmam jednak nadzieję, że cokolwiek się nie stanie, będziesz szczęśliwa.
jeśli chodzi o facetów to mam na razie przerwę, która jest fajna bo zawsze można z kimś poflirtować bez winy ;-) zresztą jest takie zdanie: tego kwiatu jest pół światu, a trzy czwarte chuja warte ;D to tyle ode mnie. a waga jeśli nie ruszy to znaczy że organizm broni się przed utratą energii wszystkimi siłami. powodzenia życzę xxx
OdpowiedzUsuńto troche toksyczne ale nie mnie oceniac ;) waga niedlugo zleci napewnO! ;*
OdpowiedzUsuń11 dni bez jedzenia ? podziwiam,ale zaczynam się niepokoić. Uważaj na siebie ;)
OdpowiedzUsuń11 dni?!? Jak Ty to przetrzymałaś? Lepiej uwarzaj. Śmieszna sprawa z "Aną". Zbiegi okoliczności chodza po ludziach ;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
skąd ja znam taką sytuację... te spotkania, rozmowy - szkoda tylko że kończy się to jakąś dziwną przyjaźnią a nie tym czym powinno się kończyć. ale doskonale Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuń11 dni to już za długo, zdecydowanie powinnaś coś zjeść. :*
Mam mieszane uczucia co do tego chłopaka, ale znasz go lepiej i mam nadzieję, że się na nim nie zawiedziesz ;-)
OdpowiedzUsuń"Ana" jakie cudowne przezwisko! <3 niepokoi mnie tylko te 11 dni bez jedzenia.
Pozdrawiam i dzięki za ten link na yt, pomogło mi to już kilka razy! ;*
Wow, aż 11dni. Ale pijesz np. soki albo coś w tym stylu czy głodówka zero kalorii? Waga na pewno niedługo ruszy. Ściskam ;*
OdpowiedzUsuń11 dni bez jedzenia ?!?! Nie mam do Ciebie siły. W sprawie tego chłopaka nie wiem co powiedzieć, bo takiej sytuacji nie miałam - więc nie będę mówić nic. Może jedynie to, że jak dla mnie, nie jest godny zaufania. Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńBoże 11 dni! Jesteś wielka. Z chłopakiem to nie wiem co poradzić , ty znasz go lepiej i wiesz jaki jest. Ale według mnie coś jest nie tak... on coś kręci...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki aby waga spadła!