poniedziałek, 10 marca 2014

5. "There's a man I chose, There's my territory"

Ciekawe, że kilka lat temu, słysząc "Shakira" jedyne, co mi przychodziło na myśl to słowa koleżanki "chcę mieć brzuch jak Shakira!" i- w moich oczach ukazywał się zarys mięśni brzucha artystki. Nie znałam żadnej jej piosenki, jej głosu, tylko to- że była zgrabna.

A teraz, na jej hasło, widzę jej postać- blondwłosy kręcone,. zaokrąglone przez ciążę ciało, unikalny głos. I to, że mój chłopak, S, ją uwielbia. Nawet znam (i lubię) kilka jej piosenek:)

Podsumowując ten wstęp, oczywisty wniosek, który się wysuwa- wyjście spoza szponów choroby rozszerza perspektywy i horyzonty.
Albo to tylko ja byłam ograniczona wtedy ;)

Dawno nic nie pisałam.
Dziś S powiedział, że znalazł mojego bloga (niestety nie wiem, czy tego, czy na Onecie). Stwierdził, że nawet ładnie piszę, a przede wszystkim, że to czytał. A gdy on czyta, to jest na prawdę sukces, jak na prawdziwego informatyka przystało.
W trakcie dnia często do tego powracał, a ja nie wiedziałam, jak zareagować. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, milczałam i myślałam nad tym wszystkim.
Powiedział, co mi najbardziej utknęło w pamięci, że owszem, wiedział (bo mu powiedziałam) o tym wszystkim, ale jakoś nigdy nie spotkał się z tym w takiej postaci dobitnej i ostrej. Że jakoś bardziej do niego dotarło przez co przechodziłam, jaka byłam, co przeżywałam, jak przeżywałam, co (sobie) robiłam itp.

"Wielki szacun dla Ciebie, że się tak zmieniłaś. Na prawdę, kawał dobrej i wielkiej roboty. Już niewiele zostało".

Jakoś tak te słowa mną wstrząsnęły. Rzadko teraz patrzę w przeszłość, uważam, że lekcje wyciągnełam, nie ma po co wracać, bo jeszcze zechcę do tego wszystkich wrócić. A dzis oglądnęłam się za siebie.
6 lat życia nie wierzyłam w siebie, nie znałam siebie, swoich mocnych i słabszych stron, nie lubiłam, nie akceptowałam siebie.
A teraz to wszystko mam w małym palcu. Co prawda, czasami zniką stamtąd, ale wraca. A to najważniejsze, że ja to staram się przywracać.
Myślę, że na prawdę dużo zmieniłam. Praktycznie cały swój światopogląd, trochę siebie. Wyplewiłam anę, depresję. Nie ma po co nazywać je z dużej litery. Nie są ważnymi rzeczownikami, nie są warte uczczenia ich wielką literą. Na serio.
Dopiero teraz widzę, że to na prawdę kawał dużej i ciężkiej pracy.

Moja walka trwała z ED trwała rok, a cała półtora- dalej wpadam do mojej Pani Ani, ale już rzadko. Jest dobrze.
Droga długa, wyboista, ciężka. A wcześniej  6 lat błądzenia.
Dopiero teraz spotyka mnie szczęście, życie, radość i śmiech.
Warto było.
Szkoda tylko, ze tak późno do tego dojrzałam


A to praca, która zdobyła 3. miejsce
w Konkursie Ogólnopolskiego Centrum Zaburzeń Odżywiania:)



 Dzięki S za inspirację do napisania notki, do spojrzenia wstecz i docenienia siebie.
Dzięki, że jesteś, że mnie kochasz i że mnie akcpetujesz (a spróbuj mnie zmieniać :P!).
Jeśli kiedyś dojdziesz do tego, to proszę. Oto notka dla Ciebie, o Tobie po części oraz napisana pod wpływem Twoich słów :)

Kocham Cię,
Ania

1 komentarz:

  1. Weszłam tutaj ze względu na adresy stron "pro-recovery", które kiedyś podałaś i pisałam do Ciebie maila w lutym (mam wyrzuty sumienia, że jeszcze nie odpisałam), ale dużo pracy jakoś teraz mam w tej 2 liceum i związek w który też trzeba wkładać dużo pracy, by nie poddać się depresji mówiąc: "pierdolę to, po co mam walczyć z przeciwnościami, strachem przed odrzuceniem itd. skoro mogę przestać jeść, skupić się na diecie". W sumie mam łzy w oczach, bo to dzięki Tobie jestem w tym momencie w którym jestem. Dzięki Twoim notkom zaczęłam szukać nieprawidłowości w swoim zachowaniu; dzięki Tobie zaczęłam walczyć. Jest ciężko i czasami te wszystkie myśli wracają, ale wiem że każdego dnia będzie ich coraz mniej. Wierzę w to, bo skoro sama pielęgnowałam swoją depresję od 5-6 lat to wiem, że teraz trzeba w drugą stronę.
    Jeszcze rok temu nie wierzyłam, że jeżeli zobaczę przeraźliwie chudą dziewczynę na ulicy to będzie mi jej żal, a nie będę zazdrościć. Bo teraz pierwsza myśl w takich sytuacjach to właśnie "jak ona nie zna życia". Jest mi strasznie przykro, kiedy pomyślę że pewnie jest tak jak wtedy gdy ja to zaczynałam - co jakiś czas na blogach pojawia się nowa dziewczyna, każdego dnia jakaś dziewczyna zmniejsza ilość kalorii. I co? Poświęcą na to tyle lat, swoje zdrowie, swoje szczęście. I najgorsze, że wiem, że takie słowa nic nie znaczą, bo kiedyś też w tym siedziałam i wszyscy "nawracający" byli źli.
    A widzisz, Tobie się udało. Na początku jak dodałaś notkę, że "kończysz z tym" było zdziwienie i jakiś niedojrzały foch, po to bym za jakiś czas sama zaczęła próbować. I dzięki Tobie zrobiłam pierwszy krok.
    Naprawdę jest mi trudno w to uwierzyć i płaczę, bo nigdy bym nie pomyślała, że z tego wyjdę. Że przyjdzie wiosna i ja będę się z niej cieszyć, a nie ćpać, rzygać lub ciąć po kątach; że będę się starała wierzyć w udaną przyszłość

    Jest dobrze. Wstaję i cieszę się z ładnej pogody, potrafię nałożyć spódnicę,pójść ze znajomymi na lody (lub jak dzisiaj do pijalni czekolady!) i poczuć się szczęśliwa.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń