piątek, 30 listopada 2012

157. Nie powinnam była

Waga wskazała dziś, jakieś 2,5 godziny temu 46 bez ubrań, więc mam nadzieję, że jutro będzie ładniutki wynik (teraz mnie on cieszy, jak go osiągnę, pewnie znów będzie za duży...).

Dziś u Pani Psycholog powiedziałam o pro-anie... w ogóle rozmawiałyśmy o całej mojej długiej diecie, co kiedy występowało i powiedziałam... powiedziała, że tylko słyszała o tym i poprosiła bym wytłumaczyła. Powiedziałam o Liście od Any i jak do mnie mocno trafił. Widziałam w jej oczach strach i przerażenie. Cały czas coś notowała. Walczyłam ze sobą, czy mówić, czy nie. Bo czy ja chcę wyzdrowieć? Nawet nie umiem Pani powiedzieć, że ja nie chcę żyć. Mówię tylko, że nie mam celu, sensu... Kogo ja oszukuję?
Powiedziałam Pani o tym, że jak schudnę, wszystko będzie lepsze.
Nie powiedziałam, że chciałam ważyć 47 początkowo, myślałam, że wtedy życie będzie lepsze. Ile ważę teraz i czemu nie jest życie lepszym...?
Pani powiedziała, że mam bardzo silny związek "waga-wydarzenie". Tzn "chudnę-jest lepiej, to chudnięcie to powoduje", "tyję- świat się wali, to tycie to powoduje". Ech.
Pokazałam jej też moje zdjęcia z "chudego okresu". Spytała się, czy któreś jest z teraz, odpowiedziałam, że nie, bo nie uważam, że wyglądam tak chudo, jak tam (choć pamiętam, że wtedy też mej chudości- teraz tak oczywistej- nie widziałam). Wskazała na zdjęcie, które podpisałam "162cm/45kg" i powiedziała, że to jest najbardziej podobne do moich teraz danych. Czy nazwałabym tą postać "sumo"?
Odpowiedziałam, że nie.
-To czemu siebie nazywasz tak, skoro jesteś wyższa niż wtedy, a ważysz podobnie?
- Bo teraz tak wyglądam. Wtedy nie, ale teraz tak. [gdzie tu logika? nie ma?!]
Pytała mnie o to, co widzę w lustrze. Odpowiedziałam, że raz - rankami- karykaturalny obraz złożony z chudych części: kościstych ramion, żeber (czasami), miednicy i pomiędzy nimi- zwałami tłuszczu. Zaś wieczorami: sumo, jedna wielka kupa tłuszczu zbita w coś człekopodobnego.
Spytała, czemu. Bo wieczorem jestem już po całej dawce strasznych kalorii...
Powiedziałam, że zaczęłam ćwiczyć. Oczywiście, o jedzeniu nie ma mowy. Ale to, podobno, dąży do tego, że fizjologicznie nie będę mogła niczego połykać... hę?

Kupiłam prezent dla babci mikołajkowy. Jutro wstawię kilka zdjęć.

Czuję się jak zdrajca. Przyznałam się do bloga, nie podałam adresu, ale przyznałam, że prowadzę. I że nie jest to mój pierwszy...

Nie rozumiem, skąd u mnie taka zupełnie inna postawa, chcąca sobie pomóc u niej, a już gdy tylko wychodzę odzywa się Głos i gani?!

Wybaczcie chaotyczność notki.


tak to wszystko ładnie wygląda. Takie to wszystko mega kaloryczne. 
To dopiero tragiczna miłość:
ciało błaga o jedzenie. Ja błagam o chudość i kategorycznie jedzenia odmawiam.

11 komentarzy:

  1. Dobrze, że powiedziałaś o tym. Może ta pani Ci pomoże?
    Pierniczki... kalorie...
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bazrdzo dobrze ,że chodzisz do tej Pani, przynajmniej mam spokojne sumienie ,że ktoś nad Tobą czuwa.
    Ale na pewno jesteś świadoma ,że to już nie jest zwykłe odchudzanie. Ty łączysz niesamowicie swoją psychike z tym co zjesz. Dla Ciebie zjedzenie , nie zjedzenie to nie jest zwykła czynność , to jest wręcz rytuał , który decyduje o twojej wartości/humorze w danym dniu itd. Czyż nie? Jeśli się myle to przepraszam , ale takie mam wrażenie.

    Mam nadzieję ,że znajdziesz takie cyferki na wadze ,które wreszczie Cię zadowolą. Ten głos Cię nigdy nie opuści, będziesz musiała z tym żyć i umiejętnie go przyćmiewać,sprawić aby tobą już nie kierował i nie prowadził Cię prosto aż do trumny. Może umarłabyś młodo i pięknie szczuplusieńko , jak księżniczka "perfekcji " ale czy warto??

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że u psychologa poszłaś po całości. Musiało Cię to kosztować sporo odwagi. Mi osobiście, takie zwierzenie, nie przeszłoby przez gardło.

    OdpowiedzUsuń
  4. skoro otworzyłaś się jej do tego stopnia, to znaczy, że jakaś część ciebie CHCE walczyć, chce, by ktoś jej pomógł. A ten głos... sama widzisz, co z tobą wyprawia. Sama widzisz, że twoje postrzeganie siebie jest pozbawione logiki, bo przecież teraz wazysz tyle samo co na zdjęciu, a mimo to mówisz, że teraz jesteś grubsza... to nie prawda. Zdjęcia nie kłamią, waga nie kłamie. To ten głos mąci ci w głowie.
    Pomóż sobie, jeśli jeszcze jesteś w stanie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś bardzo odważna, skoro opowiedziałaś pani Ani o pro-anie. Ja bym się chyba na coś takiego nie zdobyła... A jutro na wadze na pewno zobaczysz 45 :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bałabym się tak szczerze porozmawiać z psycholog. :)
    Ja chodziłam po szpitalu jeszcze do psychiatry, ale jej nie cierpiałam.
    Święta mają cudowną atmosferę, śnieg, ciepły dom no i niestety kalorie.
    No właśnie ciało chce kalorii, my chcemy chudości, a tego pogodzić się niestety nie da...
    Powodzenia dalej, trzymam kciuki za 45 na wadze i ściskam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Z niecierpliwością czekam na zdj ;)
    Wiesz podziwiam Cię, że chodzisz tam i masz siłe o tym rozmawiać, ja nienawidze opowiadać, wywlekac swojebrudy a juz wogóle odpowiadac na złozoe pytanie 'czemu'. Mam uczucie że nikt i tak nic nie jest w stanie pojąć. Trzymaj sie chudzino!

    OdpowiedzUsuń
  8. a lepiej CI po powiedzeniu tego? jak tak to dobrze, i nie czuj się jak zdrajca, bo czemu? trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem dobrze zrobiłaś, jeśli jej o tym powiedziałaś, bo jak wyczytałam, chcesz sobie pomóc. Wydaje mi się, że ona coś znajdzie takiego, co pomoże ci inaczej na to wszystko spojrzeć i może nareszcie będziesz się sobie podobać :) Skończ z wyrzutami sumienia, bo jeśli ona nie pomoże, zawsze możesz poprosić o pilną zmianę psychologa i raczej nie powinno się wtedy nic większego zmienić.
    Trzymaj się kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaje mi się, że po prostu czujesz potrzebę żeby komuś powiedzieć, nawet taką zupełnie nieświadomą. Z drugiej strony wygadać się o tym wszystkim, o Anie, o odchudzaniu, powiedzieć co czujesz musi być przerażającą wizją. Nie wiem czy dobrze zrobiłaś, ale mam nadzieję, że to Ci pomoże. To jest dobre, że ktoś wie co czujesz.
    Trzymaj się, mam nadzieję, że cyferki w końcu Cię zadowolą :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: widziałam ostatnio dodane zdjęcia - masz naprawdę piękne, chude nogi ;)

      Usuń